niedziela, 27 grudnia 2015

Nocne czuwanie

  



Właściwie już po Świętach ... było radośnie, było ciepło, było miło. Pachniało świerkiem, pierniczkami i jabłkami ...Właśnie siedzę przed monitorem i chciałabym podzielić się świąteczną magią a nie potrafię...Od pewnego czasu z rozmów z Kasią wynikało, że jej mama jest coraz słabsza i być może zbliża się ten czas, kiedy przyjdzie się nam pożegnać z nią na zawsze... parę dni temu wiadomość o zawale...i kolejne o pogarszającym się stanie.
Myśli uciekają mi do Kasinka i Królowej Matki...Chciałabym je Obie przytulić, dać im chociaż tyle, ale jestem zbyt daleko...
Nie mogę spać i pewnie nie prędko zasnę...więc czuwam...
Czuję, że powinnam pojechać do Kasi...być z nią, tylko jak pogodzić zobowiązania jakie mam tu z wyjazdem?

27 grudnia...

Dokonało się...






 


środa, 9 grudnia 2015

...

  .  W czwartek źle się  czułam, początkowo
myślałam, że to zwykłe przeziębienie, ale już w sobotę wiedziałam ,że mam grypę. Odwołałam, więc zlecenia na ten tydzień i wygrzewam się w domu łykając różne mikstury i litry płynów.

Spoglądam w okno,na niektórych lipach resztki zrudziałych liści. Niebo zasłonięte białymi chmurami a nad lasem leciutki woal z mgły... w sumie nostalgicznie ale ja czasem tak lubię. Jest jakiś spokój i dostojeństwo w takim pejzażu...I tak narobiłam sobie chęci na muzykę Chopina... spływają doskonałe nuty prosto do serca i już mnie niema w tym pokoju ,  wędruję po swoich ścieżkach...

 Do rzeczywistości przywołał mnie zapach dogotowujących się warzyw. idę je pokroić.Mam ochotę na sałatkę.

 Gotowa-postoi do jutra, musi nabrać mocy.

Znowu robi mi się zimno. Zawinę się w ulubiony koc i poczytam. Mam kilka powieści historycznych osadzonych w piętnastowiecznej
Anglii, jeszcze herbata i znikam






niedziela, 6 grudnia 2015

Nocą

 5 grudnia 2015r


      

Wiatr się trochę uspokoił, deszcz przestał padać. Przyjaźnie mruga płomień świecy.

Lubię ten czas, kiedy nigdzie się nie spieszę,nikt niczego ode mnie nie chce.Przymykam oczy i pozwalam   swobodnie płynąc myślom.

Cisza otula mnie jak miękki puszysty koc.Jeszcze czuję zapach pierniczków ( piekłam je dzisiaj dla Julii na kiermasz szkolny). W tygodniu zabiorę się za pierniczki dla nas. A kiedy przyjdzie czas zawiesimy je na świerkowych gałązkach...