niedziela, 6 grudnia 2015

Nocą

 5 grudnia 2015r


      

Wiatr się trochę uspokoił, deszcz przestał padać. Przyjaźnie mruga płomień świecy.

Lubię ten czas, kiedy nigdzie się nie spieszę,nikt niczego ode mnie nie chce.Przymykam oczy i pozwalam   swobodnie płynąc myślom.

Cisza otula mnie jak miękki puszysty koc.Jeszcze czuję zapach pierniczków ( piekłam je dzisiaj dla Julii na kiermasz szkolny). W tygodniu zabiorę się za pierniczki dla nas. A kiedy przyjdzie czas zawiesimy je na świerkowych gałązkach...








3 komentarze:

  1. no narejszcie:) bo czekałam, czekałam i znowu bakcyla zasiałam hyh, cieszę się że się przeniosłaś tu:) witaj na nowych śmietkach:)

    OdpowiedzUsuń
  2. no przesz nie było mi źle;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj znowu w blogowym świecie :)
    Zapach pierniczków pieczonych w domu, z mamą... bezcenny. Wiesz, jak wykreować nastrój Świąt i domowej bliskości :)
    Pozdrawiam grudniowo!

    OdpowiedzUsuń